poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 2

I znowu przepraszam że nie pisałam. Nie wiem dlaczego, ale miałam zamiar usunąć bloga, aż nagle coś mnie przekonało żebym zostawiła go i nadal gnębiła ludzi moim opowiadaniem. Dochodzimy do fajnej części ^^ Tak więc, zapraszam.
~   ~


Stojąc przed ośrodkiem, słuchając donośne wycie syren i gapiąc się na dym lecący z okien ośrodka spowodowany małym ogniem, który przerobił się w ogromne miejsce śmierci, z którego nawet olbrzym się nie wydostanie, Lizzy myślała dan swoim planem który uknuła w nocy, w związku z porwaniem. Może jest to ryzykowne, po pierwsze: Policja, lub ktoś inny może przyłapać ją na ucieczce, a wtedy wydało by się o porwaniu i zabito by jej siostrę, a po drugie: Może okazać się to zwykłą zabawą. Gdy ona będzie daleko od jej miasta, gdzieś, gdzie nie będzie znała niczego, a może i będzie na odludziu, a nawet w innym kraju.
A jeśli to nie wypali? Co jeśli to nie wypali? Przyłapią mnie.... muszę wymyślić coś na obronę, dlaczego chciałam uciec... 
Ze stresu obgryzała paznokcie, co nie było jej nawykiem. Szczerze mówiąc... jeszcze nigdy nie była tak zestresowana, no może wtedy, kiedy jej rodzice wracali, a ona zapomniała nakryć do stołu i zrobić kolacje...  -Hej, Lizzy!Ale akcja! Hhahaha-Jakaś nieznana jej dziewczyna podeszła do niej, uśmiechnęła się i złapała ją mocno za ramie-Przynajmniej nie mamy lekcji....-Zaśmiała się pod nosem. 
-O, Lizzy. Widzę że wybierałaś się dzisiaj na lekcje...-Jej serce przyspieszyło, kiedy pani dyrektor podeszła do niej, a ona była tak zestresowana co ma teraz zrobić, jak ludzie w ogół niej się zgromadzili że nie słyszała nawet co ona do niej mówi-......,prawda, Lizyy? 
-Y, słucham?-Zamyślona, podniosła przestraszone oczęta i skierowała je na dowodzącą ośrodkiem...-Tak, tak...
-No, Lizzy, widzę że dzisiaj jesteś jakaś zamyślona. Słyszałam ostatnio że przyszedł do ciebie Anonimowy list. Przeczytałaś go? Może w nim było coś niepokojącego, masz go przy sobie?-Nagle jej serce zaczęło jeszcze szybciej bić.
Boże, co ja mam zrobić? Co ja mam powiedzieć? .... Tak, chyba to jest najlepsze wyjście.....
-Nie miałam czasu go przeczytać. Uczyłam się do sprawdzianu za tydzień. No i.... on został w środku. 
-O, bardzo ładnie że się uczyłaś. A co do listu, przykro mi, mógł być on ważny dla ciebie. No cóż, miło mi się z tobą rozmawiało, ale muszę iść. Pamiętaj, że będę cię mieć na oku...-Uśmiechnęła się lekko, odwróciła się i poszła, a Liz odetchnęła z ulgą
Co za szczęście.  Chyba teraz mam szansę wydostać się z tłumu.... 
Pośród ludzi, stających przodem do budynku, tylko ona szła w drugą stronę, patrząc co chwilę za siebie. Co prawda nie było to trudne zadanie, ale pod okiem pani dyrektorki... przerabiało się to w najtrudniejsze zadanie świata. 
-Hej! Gdzie idziesz!-Szybko podbiegła do niej jedna z nauczycielek wychowania fizycznego-Nie wolno ci opuszczać teraz granic budynku, zrozumiano? 
-A-ale... ja chcę pójść w wuceta...-Zaczerwieniła się, kłamiąc i kręcąc oczami. Może jest nieznośną, pyskatą nastolatką, ale kłamać to ona za chiny nie cierpi. 
-Pójdę z tobą. Teraz to ja za ciebie odpowiadam, więc nie masz robić żadnych sztuczek, zrozumiano?-Surowa nauczycielka wzięła za rękę Liz i ciągnąc ją otworzyła furtkę, poczekała aż przejdą samochody i przeszła na drugą stronę jezdni-tylko szybko. Musimy być cały czas w pobliżu bu... co ja mówię... budnyku-zaśmiała się, tak jak by czegoś się obwiała-spalonej ruiny! Za co my teraz będziemy żyć...? Odszkodowanie powinni nam dać. Za to że jakiś dzieciak podpalił salę od chemii. 
Tak, tak.. ona mówi o mnie. -Pogrążona w myślach zamknęła drzwiczki od toi-toia stojącego przy tasie, siadła na desce i prędko myślała co ma zrobić.... 
Nie mam wyjścia, ale to nie może się stać... Nie mogę tego zrobić. Z-za... NIE! To nie wchodzi w grę. Może jakoś odejdzie, ciekawe czy mam przy so...
-Długo jeszcze?-Zniecierpliwiona wuefistka, oparła się o małą toaletę
-Chyba... nie wiem. Nie mogę...
-Nie musisz opowiadać szczegółów!-Wrzasnęła tak głośno, że było słychać na końcu ulicy. 
Może uda mi się... 
W pewnej chwili Lizzy przestała myśleć, tylko patrzała się na metalową skrzynkę koło niej. Na początku myślała że to jakaś zasadzka, gdzie ktoś zostawił dla kogoś pieniądze, potem bomba. przy tej myśli przeszły jej ciarki po ciele, chciała wrzasnąć na cały głos, już nie zastanawiając się nad swoim celem,ale po otworzeniu tego okazało się że jest to co innego.. może i nic groźnego, może trochę. 
-D-dlaczego w kiblu koło autostrady jest walizka z narzędziami takimi jak nóż, piła, pistolet, czy.... j-jakieś bomby... ?-Chwilę zastanawiała się, całkiem zapominając o pani.
-Do cholery! Ile to może trwać!-Szybko otworzyła drzwiczki, nie zważając na to, czy dziewczyna jest goła czy nie, i szarpnęła ją w czasie gdy ona miała w ręku ostry jak brzytwa nóż....
TERAZ! Nie mam wyboru! Muszę to zrobić! TERAZ! TERAZ! TERAZ! 
W wysportowane ciało pedagoga, wbił się ostre narzędzie, które ociekało ciemno-czerwoną krwią. 
-Niedługo...-Zaśmiała się pod nosem, wyjmując nóż i wylizując z niego krew-Niedługo.... 
Już wiem, dlaczego mam te narzędzie. Te zdania w liście " Po drodze będziesz miała parę ludzi którzy będą ci "pomagać", tylko nie zrozum tego coś w stylu "To będą twoi przyjaciele, którzy zostaną z tobą do końca i będą ci pomagać we wszystkim". Jak tak, to źle to zrozumiałaś. To będą dorośli ludzie którzy tylko ciebie przewiozą w jakieś miejsce gdzie nie będziesz mogła przejść pieszo." tutaj chodziło też o rzeczy. No to co...? Zabieram prze pani to co swoje, pani krew... była dość gorzka, ale  przyzwyczaję się.




2 komentarze:

Akiko-chan pisze...

Dafaq? Coś mi się blogspot psuje :/ Nie dość, że nie pokazał mi, że jest nowa notka, trzy razy nie chciał wysłać mi komentarzy! Debilstwo jedne -.- Dlaczego chciałaś usunąć tego bloga?! Pokochałam go całym moim zimnym serduszkiem! Nie wiem czemu, ale wywołuje on na mnie takie emocje jakie przechodzi główna bohaterka. Przez Ciebie moje serce bije pięć razy szybciej niż powinno. Teraz zauważyłam, że nie dodałam komentarza pod ostatnią notką O.o Z tego co pamiętam byłą ona inna niż od jej pierwszej wersji... Tzn wydawało mi się, że czytałam jej dwie inne wersje. Że w jednej było coś takiego, że rodzice kazali jej sprzątać piwnice a ona chyba się czegoś w niej bała czy cuś takiego, i potem ta piwnica się spaliła. Nie wiem całkiem możliwe, że to była tylko moja wyobraźnia >.< No nicz. Przepraszam za długą nieobecność i pozdrawiam serdecznie.

Yukarichan pisze...

Bardzo dobrze, że nie usunęłaś bloga :) Cieszę się, że na niego właściwie przez przypadek trafiłam bo na prawdę opowiadanie jest nieziemskie :D Czekam na więcej rozdziałów :):)

http://yukarinosekai.blogspot.com/

Prześlij komentarz

Każdego kto przeczyta rozdział, proszę o jego ocenę komentarzu.
A wszystkim którzy je dodają, bardzo dziękuję. Bardzo motywują do pisania c: